Nazywam się Olivia Bright. Mieszkam w Nowym Jorku wraz z
tatą i starszym bratem. Zawsze byłam wzorowym dzieckiem. Z natury jestem
optymistką. Niestety mam problem z okazywaniem uczuć, co bardzo mi przeszkadza.
Od dłuższego czasu miałam plan, który zaczęłam realizować w dniu 16. urodzin. Nie
wiedziałam wtedy, jak bardzo wpłynie na mnie decyzja podjęta pod wpływem impulsu,
spontaniczna i nie do końca przemyślana. Wiedziałam jedno- nigdy nie będę
żałować. Ale cofnijmy się w czasie do tego dnia, w którym wszystko się zaczęło…
31 października 2012 r.
Obudziły mnie ciepłe promyki słońca wkradające się do pokoju
przez rozchylone zasłony. Przeciągnęłam się i siadłam na łóżku owinięta miękką
kołdrą. Chciałam jeszcze na chwilkę zanurzyć się w krainie marzeń, zamknąć oczy
i już nie wracać, ale ten dzień był zbyt wyjątkowy. Zerwałam się więc szybko i
wyjrzałam przez duże okno. Ulica była jeszcze pusta, tylko jedna dziewczyna przystrajała
kawiarnię naprzeciwko, do której z resztą często zaglądałam. Było halloween. To
nasze amerykańskie święto było wspaniałym jak dla mnie obrządkiem. Uwielbiałam
je, ale nie wiem, czy nie przypadkiem dlatego, że 31 października 1996 roku
przyszłam na świat. Podążyłam w stronę garderoby, podłączając wcześniej do
gniazdka prostownicę, i zaczęłam przebierać w stosie ubrań. W końcu zdecydowałam
się na czarną sukienkę. Jeszcze tylko biżuteria i zaczęłam bawić się włosami.
Całe przygotowania nie zajęły mi zbyt dużo czasu. Gdy tylko spojrzałam w lustro
i stwierdziłam, że już nic nie da się poprawić rzuciłam się pędem na dół. W
kuchni stał tata. Tak dawno nie widziałam go w tym miejscu. Stół zastawiony był
różnymi przysmakami, a nad nim unosił się istny raj zapachowy. Ujrzałam też
obok talerza mały pakuneczek. W tej chwili jednak usłyszałam mojego brata
pędzącego po schodach.
-Siema siostra! A więc sweet sixteen!- krzyknął i z rozpędu
poderwał mnie do góry. Wirowałam w powietrzu trzymając się kurczowo jego
ramion. Zaczęliśmy się śmiać, wszyscy we troje.- Wszystkiego najlepszego kochana-
rzekł już spokojniej i podał mi małą torebeczkę.
-Dziękuję. Też cię kocham wariacie- odparłam i zabrałam się
za prezent. Gdy tylko otworzyłam opakowanie moje źrenice rozszerzyły się, a usta
pozostały rozchylone przez dłuższy czas. Trzymałam w rękach nowiutką lustrzankę-
moje ogromne marzenie. Rzuciłam się na Remy’ego i ucałowałam w policzek.
-A to ode mnie- dodał tata i wręczył mi pudełeczko, które
wcześniej stało na stole. Była w nim para kolczyków, ale nie byle jakich- kolczyków
mojej mamy.- Uznałem, że już czas. Daję ci je i mam jedną prośbę- nie odejdź
ode mnie, tak jak ona- to mówiąc łzy naszły mu do oczu, więc szybko przytuliłam
go i dla rozładowania atmosfery zarządziłam otwarcie dwunastego halloween XXI
wieku.
„Dzień był wspaniały.
Dzieci chodziły od domu do domu i zbierały słodycze, a my siedzieliśmy na miękkiej
kanapie w poszukiwaniu interesujących filmów. Nikt nie zadzwonił, poza moją
najukochańszą kuzynką Sieną. Zawsze o mnie pamiętała. Rozmawiałyśmy chyba przez
godzinę, a po pożegnaniu się wróciłam do biernego obchodzenia urodzin. Mimo
wszystko lubiłam ten dzień, choć wolałabym, by wyglądał inaczej. Ale to może za
rok…”- tak brzmiał tekst zapisany na pierwszej stronie wspomnianego
wcześniej notesu. Może za rok…
Była już 1:00. Wsunęłam na nogi trampki, zarzuciłam plecak i
po drabinie zeszłam na podwórko. Do skrzynki wrzuciłam list. Na ulicy widać
było jeszcze resztki wieczornej zabawy. Zebrałam po drodze wiele słodyczy oglądając
się wielokrotnie w stronę domu. Szłam jednak pewnie, gdy przypomniałam sobie
słowa taty: „Nie odejdź ode mnie, tak jak ona”. Łzy zebrały się w kącikach oczu,
a ja pobiegłam do najbliższego przystanku i wskoczyłam w autobus na lotnisko.
Miałam jeden cel, jeden kierunek- Londyn.
* * *Nie wiem, czy o to mi chodziło, ale mam nadzieję, że was nie zawiodłam, bo długo nad nim myślałam. Proszę was o opinie. To dla mnie ważne, bo piszę dla was. Czekam też na nowych obserwatorów. Niedługo pojawią się bohaterowie, których grono będzie powiększało się w miarę upływu czasu.
Papa słodziaki ^^