Czytasz = Komentujesz . Proszę ^.^

Czytasz = Komentujesz . Proszę ^.^
Niśka

08 września 2013

ten. january. part 3.

Obudziły mnie jak co dzień ciepłe promyki słońca wpadające przez szczelinę między dwoma zasłonami. Zimowa aura ostatnio nawet mnie do siebie przekonała. Wstałam pospiesznie z łóżka, by w godzinkę wyszykować się, zjeść śniadanie i ruszyć na kolejną sesję. Tym razem moim celem były mosty nad Tamizą. Chyba jeszcze nigdy tam nie dotarłam, a jeżeli już, to bez aparatu i możliwości uchwycenia cudownego widoku w obiektywie. Była sobota. Mieszkańcy spali więc dzisiaj dłużej, a tłum z ulic, składający się z osób pędzących rano do pracy, przeniósł się do różnych galerii w celu leniwego snucia się po sklepach i odpoczywania od codzienności podczas spotkań ze znajomymi w zaludnionych kawiarenkach. Szłam więc zaśnieżonym chodnikiem przy akompaniamencie klaksonów nielicznych taksówek i szelestu wiatru buszującego mi we włosach. Szłam i rozmyślałam nad popołudniowym spotkaniem. To tego dnia bowiem miałam spotkać się z Sarą, by dowiedzieć się co nieco o Alexie i Amy. Z chłopakiem nie widziałam się już prawie miesiąc i rozmowa o nim była szansą na choć minimalne zabicie tęsknoty. Sama już nie wiem co w końcu między nami było i co o tym wszystkim myśleć. Uznałam jednak, że jak będzie chciał, to w końcu się odezwie. Choć życie z taką ciszą między nami było trudne.

W takim zamyśleniu po około godzinie dotarłam nad Tamizę. Zatrzymałam się, by popodziwiać widoki tego zachwycającego mnie codziennie miasta i wybrać ten jeden most na sobotnie zdjęcia. Mój wzrok powędrował od lewej do prawej pomiędzy kolorowymi przechodniami z głowami zwieszonymi w dół, by zimne płatki śniegu nie dostały się im do oczu. Tło stanowiły starannie odśnieżone chodniki i ulice, oświetlone lampkami choinkowymi sklepy i kawiarnie i spokojnie falująca woda w szerokiej szarej rzece. Moje oczy odbyły również drogę powrotną do punktu wyjścia, jednak tym razem zatrzymały się na chwilkę. Zatrzymały się na ławce, a dokładniej na osobie na niej siedzącej- chłopaku w jasnych spodniach, czarnej rozpiętej kurtce i niestarannie założonym szaliku. Jego włosy zdawały się długo nie widzieć szczotki, ponieważ ciemne kosmyki rozwiane były właściwie w każdą możliwą stronę. Siedział tak z głową opartą o zmarznięte dłonie, wzrokiem wbitym w ziemię i myślami obijającymi się o ścianki mózgu. Był to Alex. Osoba, na której widok, i to jeszcze w takim stanie, moje serce zabiło trzy razy szybciej i mocniej. Moje kończyny zostały sparaliżowane, jak i racjonalne myślenie. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Nie widzieliśmy się prawie miesiąc, rozstaliśmy się bez słowa. Jedynie poprzez krótkie spojrzenie dwóch zagubionych dusz. Każde z nas pewnie niejednokrotnie przywoływało we wspomnieniach tamten dzień, jednak żadne nie miało odwagi podzielić się spostrzeżeniami z drugą stroną. Teraz jednak nadarzyła się okazja, by bez zbędnego pretekstu podejść, przywitać się, siąść obok i spróbować coś wyjaśnić. Jednak stałam jak wmurowana, nogi odmówiły posłuszeństwa i zamiast uczynić krok naprzód, odwróciłam się ze łzami w oczach i ruszyłam w kierunku Battersea Bridge.

-Przepraszam za spóźnienie, ale poruszanie się transportem publicznym w tym mieście jeszcze nie jest moją mocną stroną- powiedziałam już na wejściu do kawiarni, gdy tylko przy stoliku w głębi sali dostrzegłam czekającą na mnie Sarę. Uśmiechnęła się lekko, co sprawiło, że poczułam się już mniej zmieszana. Siadłam naprzeciwko niej i zawołałam kelnerkę.
-Jak długo jesteś w Londynie?- zapytała nagle Sarah, by przerwać niezręczną ciszę spowodowaną trudnością w przejściu do głównego tematu spotkania.
-Przyleciałam tu w listopadzie, więc niedługo będą trzy miesiące.
Zamówiłam czterowarstwowe latte z syropem toffi i cynamonem, ponieważ jak najszybciej potrzebowałam czegoś gorącego na rozgrzanie mojego biednego organizmu. Uświadomiłam sobie jednak również głód, co nie było dziwne, skoro nie jadłam praktycznie nic prócz śniadania jakieś pięć godzin wcześniej. Poprosiłam więc również o porcję panini i dopiero tak zaopatrzona mogłam przejść do dalszej rozmowy.
-Przepraszam, za zbytnią śmiałość, ale zaintrygowałaś mnie nieco swoją ostatnią historią, tak więc wolałabym od razu przejść do sedna.
-Rozumiem cię- odparła moja towarzyszka. Widziałam, że nawet ulżyło jej, gdy sama zaczęłam ten wątek. Odstawiła na stolik już prawie opróżniony kubek kawy, poprawiła się na miękkim fotelu i rozpoczęła opowiadanie. Słuchałam jej uważnie, by później móc samej wysnuć własne wnioski. Nie chciałam przegapić żadnego ważnego słowa, by mieć czysty obraz sytuacji, choć wiedziałam, że znając tylko jej wersję i tak nie będę do końca obiektywna. Nie mogłam na to jednak nic poradzić, bo gdyby nie ona- nie miałabym pojęcia o niczym i dziś zastanawiałabym się kim jest dziewczyna wybiegająca z płaczem z mieszkania Alexa tamtego felernego dnia.
-Jak długo ich znasz?- zapytałam, gdy skończyła tą dość zawiłą historię.
-Tak jak już wspominałam, poznaliśmy się w sylwestra.
-I po miesiącu jesteś w stanie ocenić chłopaka, którego znasz w zasadzie tylko z opowiadań Amy?- podniosłam lekko głos. Sama nie wiem dlaczego. Może chciałam zagłuszyć wcześniej usłyszane słowa, które teraz tylko dudniły mi w głowie.
-Olvio, spokojnie. Nie musisz mnie słuchać. Ja cię tylko ostrzegam, że to nie jest ktoś dla ciebie. Nie łudź się, że będzie tak cudownie. Pakuj się w to, jeśli chcesz, ale miej świadomość jaka jest prawda.
Spojrzałam na nią już łagodniejszym wzrokiem. Miała w sobie coś, co mnie do niej przekonywało i nie mam pojęcia, co to było. Dopiłam resztkę kawy i obie wstałyśmy od stolika, by ubrać się w ciepłe płaszcze i wyjść na wieczorny mróz. Było już koło 19. Rozstałyśmy się przy metrze, w które wsiadła Sarah, a ja ruszyłam już w stronę mieszkania. Jedyne czego chciałam to wygodne łóżko i długi spokojny sen. Musiałam jednak bowiem najpierw poprzewracać się z boku na bok przynajmniej godzinę lub dwie, by wyciszyć własny mózg i dać mu odpocząć od myślenia o związku Amy i Alexa. Przed zaśnięciem zdecydowałam podjąć tylko jedną decyzję- zadzwonić jutro chłopaka i wyjaśnić w końcu to, co między nami zaistniało.

* * *

Uff udało się. Napisałam, a teraz idę pisać następny. Mam motywację. Wenę. Inspirację. Mam własne życie i własne doświadczenia. Pora wszystko przelać na papier, bo fikcja literacka jest zdecydowanie piękniejsza. Trzymajcie kciuki i komentujcie w miarę możliwości. Proszę Miśki :**


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz