Jednym z moich pierwszych postanowień był codzienny jogging,
który w Ameryce był bardzo popularny, lecz zawsze byłam zbyt leniwa, by zerwać
się rano z łóżka i pójść pobiegać. Tutaj uznałam, że muszę zrobić coś nowego,
na co nigdy nie miałam czasu ani ochoty. Włożyłam słuchawki w uszy i ruszyłam
przed siebie w stronę Queen’s Park. Minęły już prawie dwa miesiące od mojego
przyjazdu, a ja nadal nie potrafiłam poczuć się jak w domu. Wiem, że było za
wcześnie. Myślałam jednak, że przyjdzie mi to szybciej. Mimo wszystko byłam
zadowolona z mojego startu tutaj. Miało być trudniej. Jestem chyba na szczęście
jedną z tych osób, którym układa się wtedy, kiedy wcale tego od życia nie
oczekują. Tak jest właśnie teraz. Biegnąc, czując wiatr we włosach i
przejmujące zimno w całym ciele przypomniałam sobie wieczór sprzed kilku dni.
Nigdy nie myślałam, że największy strach może przerodzić się w radość, która
ogarnia każdą kończynę, każdy narząd, każdą kroplę krwi. Nigdy też nie
myślałam, że można być tak szczęśliwym i cieszyć się ze zwykłych, mało
istotnych rzeczy.
-Nie skusiłaby się pani może na łyk gorącej kawy o poranku?-
usłyszałam dźwięk w uchu, do którego jeszcze przed chwilą napływała muzyka. Ten
chłopak zawsze zjawia się w najbardziej niespodziewanych momentach. I chyba
właśnie to sprawia, że tak bardzo się do niego przywiązałam. Znamy się krótko,
ale za jakiś czas będzie to już miesiąc, potem dwa, a na końcu rok. Właśnie… Za
rok to wszystko się skończy. Ale nie pora teraz na przyszłość i snucie planów.
-To zależy, czy do kawy podane będzie ciastko albo inny
energetyzujący dodatek i czy towarzystwo będzie równie miłe i cieszące oko, jak
pan- odpowiedziałam zalotnie. Na widok Alexa, na dźwięk jego głosu na mojej
twarzy zawsze pojawia się uśmiech, pod warunkiem, że wcześniej nie wystraszę
się na śmierć.
-Widzę, że panią przekonałem. W takim razie kto pierwszy,
ten lepszy- zaśmiał się i ruszył pędem w stronę pastelowej kawiarenki, w której
pierwszy raz się spotkaliśmy. Od tamtej pory nie ma chwili, bym o nim nie
myślała, nie widziała jego roześmianych oczu w snach i nie przypominała sobie
jego głosu, zapachu perfum. Gdy tylko się spotykamy, zawsze mamy o czym
rozmawiać i tematów nadal jest całe mnóstwo. Tym razem jednak nie potrafiłam
skupić uwagi tylko na chłopaku. Moje myśli krążyły gdzieś między nim, jego słowami,
kawą i otaczającym mnie Londynem a Remy’m, tatą, Wigilią i dawno nieobecnym w
moim życiu Nowym Jorkiem. Ten dzień zawsze spędzaliśmy razem, jak większość
rodzin na świecie, które o tej porze są ze sobą, w gronie bliskich, wieczorem
zasiadają do kolacji i czują, że są święta. Ja dziś miałam być sama w swoich
czterech ścianach, laptopem i myślami krążącymi w najgłębszych zakamarkach
mojego mózgu, gdzie rzadko zdarza mi się zaglądać. Ta wizja była nie tyle
przerażająca, co po prostu smutna i przygnębiająca. Z tego wszystkiego rzuciłam
głupie i zdecydowanie nie na miejscu pytanie:
-Jak spędzasz Wigilię?
Alex nagle zmieszał się, co z kolei zdziwiło mnie, bo
odpowiedź była dla mnie jasna. Był u siebie i ten wieczór miał spędzić tak jak
każda statystyczna rodzina. On jednak nie był tak pewien odpowiedzi lub
najzwyczajniej nie chciał mi jej zbytnio udzielić. Spojrzałam na niego
pytającym wzrokiem, a on ze spuszczoną głową odpowiedział:
-Przybiegłem tu dzisiaj, bo wiedziałem, że cię spotkam.
Liczyłem na to. Musiałem wyjść i pobyć z kimś, przy kim zapomnę, że najbardziej
rodzinne święta spędzę w towarzystwie dwóch kotów sąsiadki, filmów z
wypożyczalni i pizzy z zamrażalnika, bo przecież w taki dzień nie będę w stanie
żadnej innej zamówić. Pomyślałem, że chociaż przedpołudnie będzie miłe i
świąteczne.
Moje oczy z każdym jego słowem robiły się coraz większe, a
serce coraz bardziej wypełniało się współczuciem i jednoczesną radością. Bałam
się zapytać, dlaczego właśnie tak ma wyglądać dla niego ten dzień. Uznałam, że
jeśli będzie chciał, to sam wszystko mi opowie w odpowiedniej chwili. W końcu
uśmiechnęłam się wesoło i położyłam dłoń na dłoni Alexa.
-To co powiesz na wspólny wieczór filmowy w świątecznej
atmosferze na całkiem rodzinnej kanapie w towarzystwie kotów i mojej skromnej
osoby?
Uniósł lekko głowę i spojrzał na mnie łagodnie. Ten wzrok
oznaczał nieśmiałą odpowiedź twierdzącą. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, ale
tylko dopiliśmy kawę cynamonową i postanowiliśmy udać się na poszukiwania
filmów na ten wigilijny wieczór.
Tato, Remy,
Nie ma mnie, wiem o
tym i nic tego nie zmieni. Obiecałam coś sobie, Wam. Kocham Was, tak mocno, że
nawet nie potrafię opisać tego w choćby dziesiątkach słów. Jest dobrze, nie
martwcie się. To prędzej ja boję się, że wyrządzam Wam zbyt dużą krzywdę i za
wiele od Was wymagam. Ale znam Was i dobrze wiem, że mnie rozumiecie, mimo
wszystko wspieracie, a charakter mam taki jak Wy- silny i odporny. Ale dość
gadania o tych mało przyziemnych rzeczach, o które batalie toczą właśnie moje
biedne szare komórki. Piszę w jednej, bardzo znaczącej sprawie. Skoro to
czytacie, to pewnie jest już 24 grudnia- Wigilia. A skoro jest ten cudowny
dzień, kiedy nawet u nas za oknem potrafi spaść śnieg, to znaczy, że pora na coroczne
upominki od rodzinki. Nie myślcie, że mój wyjazd sprawił, że zapomniałam o tej
miłej tradycji. Zawsze lubiliśmy niespodzianki, a więc oto ona! Zapraszam Was
serdecznie na poddasze naszego domu (tak, dopuszczam Was do mojego królestwa) i
pierwsze drzwi na prawo prowadzą do garderoby. Na podłodze, jak pewnie sami
zobaczycie, czeka na Was mała świąteczna cząstka nieobecnej nadal Ovi- moja mała
przystrojona choineczka, którą dostałam na pierwsze święta po śmierci mamy, a
pod nią… Pozdrowienia i całuski z zaśnieżonego po brzegi Londynu.
Via
* * *
Mam nadzieję, że Wam się podoba, bo bardzo się starałam. Nie mogę zdradzać Wam żadnych szczegółów, ale nie martwcie się- wyjaśnię wszystko, o co tylko zapytacie, dlatego zachęcam do pisania swoich uwag i wątpliwości w komentarzach. Oceną także nie pogardzę Miśki :**
PS I przypominam o moich bohaterach w zakładce. Dla niewtajemniczonych Alex (w którym już sama się zakochałam) na zdjęciu to tak naprawdę najwspanialszy model jakiego znam- Francisco ^^ Jest zniewalający, prawda ?