Czytasz = Komentujesz . Proszę ^.^

Czytasz = Komentujesz . Proszę ^.^
Niśka

16 marca 2013

six. christmas. part 2.

Z telewizora dochodziły dźwięki kolejnej już strzelaniny w ciągu 20 minut. Był to już chyba czwarty film, jaki obejrzeliśmy tego wieczoru. Nigdy nie spędzałam tak Wigilii- najbardziej rodzinnego i ciepłego święta w roku. Nie mogę jednak powiedzieć, że czułam si tam źle. Wręcz przeciwnie- byłam szczęśliwa, że nie jestem sama w obcym mieście w ten grudniowy dzień. Rozmyślałam o tacie, o Remym. Tak bardzo mi ich brakowało, lecz jednocześnie pamiętałam o danej sobie obietnicy. Miałam nadzieję, że otworzyli moje skromne prezenty i choć przez chwilę poczuli moją obecność.
Z zamyślenia wyrwała mnie muzyka napisów końcowych i głośne ziewnięcie Alexa. Nawet nie wiem ile czasu byłam myślami poza tym przytulnym mieszkaniem, poza londyńską Wigilią, poza nim- kimś, kogo nie wiedziałam jak nazwać.
-Alex...- zaczęłam nieśmiało. Moje policzki przybrały lekko różowy odcień, a wzrok powędrował na tlący się w kominku ogień. Nie wiedziałam, czy to odpowiedni moment, ale lepszego chyba nie mogłam sobie wymarzyć.- Kim ja właściwie dla ciebie jestem?
Oczy chłopaka zamrugały kilka razy i spokojnie skierowały się ku mojej zawstydzonej twarzy. Patrzył tak czule i słodko. Nie odważyłam się jednak podnieść głowy.
-Jesteś... kimś wyjątkowym- zatrzymał się na chwilę, by spróbować przywołać mój wzrok.- Jesteś inna niż przeciętny człowiek żyjący na tej naszej planecie. Ty wiesz, co znaczy kochać, cierpieć, tęsknić, żałować. Jesteś artystką o umyśle ścisłym. Dziewczyną o męskim charakterze. Człowiekiem o nadludzkiej duszy.
Nie wytrzymałam. Moje źrenice rozszerzyły się i zapragnęły ujrzeć teraz jego twarz wpatrzoną w moje usta. Odwróciłam się i ze łzami w oczach dotknęłam wargami jego warg. Odwzajemnił pocałunek, a ja zapomniałam o całym świecie. Czułam tylko jego. Ten moment mógł trwać wiecznie. I w mojej głowie tyle właśnie trwał. Nieskończenie.

Obudziłam się około dziesiątej. Leżałam na śnieżnobiałej kanapie okryta zielonkawym kocem. Otworzyłam oczy i spojrzałam za okno. Słońce przebijało się przez niewielką ilość zimowych chmur i niechętnie pokazywało się nam w ten cudowny czas Bożego Narodzenia. Z kuchni zaczęły dochodzić coraz głośniejsze odgłosy dobrze znanego mi urządzenia- ekspresu do kawy. Tego właśnie teraz potrzebowałam. Ta genialna mieszanka ziaren i stojącej za nimi mentalnej wartości dodającej energii każdego dnia była w tej chwili przyrządzana specjalnie dla mnie, z trzema łyżeczkami kakaa oczywiście. Razem z filiżanką tego aromatycznego napoju dostałam również typowo angielskie grzanki i dodatki do wyboru, do koloru. Alex przywitał mnie słodkim śniadaniem i równie rozkosznym pocałunkiem.
-Jak się spało- zapytał swoim niskim głosem, lekko zachrypniętym po wczorajszej przegadanej nocy.
-Cudownie, dziękuję- odpowiedziałam.- Widzę, że lubisz się troszczyć o innych.
-Tylko o tych, którzy na to zasługują- odparł z uśmiechem i poczęstował się jedną z przygotowanych kanapeczek.
Przystąpiliśmy do świątecznego śniadania, po czym umyliśmy się, ubraliśmy i ruszyliśmy na grudniowy spacer. Pogoda była kusząca. Zabrałam więc ze sobą aparat, by uchwycić to niespotykane słońce i cudownie uśmiechniętych ludzi, którzy tamtego poranka poruszali się po londyńskich ulicach. Szliśmy i szliśmy, a czas był nam zupełnie obcy. Znani byliśmy tylko sobie nawzajem.

Była właśnie kilkudniowa przerwa między świętami, a nocą sylwestrową. Popędziłam więc co tchu do redakcji, by dostarczyć nowe zdjęcia do kolejnego numeru pisma. Po drodze zastanawiałam się, czy nie idzie mi tu zbyt łatwo. Była końcówka grudnia- przyleciałam tu niespełna 2 miesiące temu, a mam już drugą pracę, małe mieszkanko i idealnego pod każdym względem chłopaka. Nigdy nie szło mi z górki, dlatego szokiem było dla mnie uświadomienie sobie tych wszystkich faktów. Co prawda pamiętam pierwsze dwa tygodnie spędzone na lotnisku, dworcu i w bardziej lub mniej przyjaznych knajpach, ale każdy zasługuje w życiu na odrobinę farta. I teraz najwyraźniej przyszedł ten mój czas, w którym jest dobrze. Ale nie zapominajmy: jest fajnie..., ale zaraz może być niefajnie. Ale do tego czasu miałam jeszcze nadzieję nacieszyć się tym, co mam.

Wieczorem odebrałam telefon. Dzwonił Alex z pewną bardzo kuszącą propozycją. Dostałam szansę poznać kolejnych ludzi i coraz bardziej czuć się tutaj jak w domu, mieć kolejne powody, by przyjemnie spędzić ten rok poza domem, w obcym mieście, obcym kraju, na obcym kontynencie. Na razie jednak miałam spędzić swój pierwszy angielski sylwester wśród nowych, ludzi, którzy jeszcze mnie nie ocenili.

* * *

Bardzo Was znowu przepraszam za długość. Rozdział krótki, czas oczekiwania długi. Niestety ostatnio niezbyt mi się składało, by przyłożyć się do tego opowiadania, a nie chciałam pisać na odwal się. Tak więc teraz wyjeżdżam i nie daję wam żadnej obietnicy a propos terminu kolejnej odsłony. Mam jednak nadzieję, że zrobiłam Wam apetyt i nie zawiodłam. Proszę o opinie w komentarzach.
Kocham Was Miśki :*

3 komentarze:

  1. Bardzo mi się spodobała ta opowieść. Potrafisz pisać z niewiarygodną lekkością. Brakuje mi tutaj tylko bardziej rozwiniętych i niesamowitych dialogów między Alexem a Olivią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo cieszę się, że pod koniec wspomniałaś o jej trudnych początkach w Londynie, bo już miałam stwierdzić, że to kolejna przesłodzona sielankowa historia o miłości bez głębszego przekazu, a tu jednak nie. :) Z przyjemnością wrócę do wcześniejszych rozdziałów i poczytam o tych trudnych początkach jeśli tylko znajdę chwilę - teraz święta, wiadomo, a u mnie w domu wszyscy lubią mnie wykorzystywać. :)
    Podoba mi się jak piszesz, jak tworzysz bohaterów, ich życie i relację między nimi.
    Świetne. :)
    Mogłabyś powiadomić mnie o nowej notce? :>
    Link zostawiam w spamowniku.
    Pozdrawiam i życzę mnóóóóóóóstwa weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Heloł

    Twój blog został nominowany do Liebster Award ;D Szczegóły na http://secret-personality.blogspot.com/ w zakładce 'Liebster Awards'

    OdpowiedzUsuń